Bardzo elegancko ukazane oba światy; fizyczny i duchowy, materia i góra. Fizyczny podkreśla swym kształtem jego miejsce; jest na dole, co nie oznacza coś gorszego. Jest to cała podstawa dla tego co wyżej, bez niej całość się „zawali”. Jest ona istotna również w chwili bycia świadomością na górze. Trzyma nas, nie daje upaść, niejako ubezpiecza.
Sebastian Skowroński
W „Dwóch światach XI” powracam do ukazywania kontrastowych płaszczyzn. Najwyraźniej zaczynam takie bardziej lubić, dostrzegać w nich pewne głębsze piękno. Pojawia się za to coś nowego, drobna siateczka łącząca dwa światy. Chcę nią ukazać, jak w dużym powiązaniu one istnieją. Ta siateczka, to jest ta wyjątkowość, unikalność, co wiąże wszystko razem, powodując wzajemne przejawianie się. Każda jednostka, istota jest lustrem dla drugiej.
W kolejnej odsłonie cyklu na temat Ducha i Materii, czyli „Dwa światy X”, prawie zupełnie znika element ukazujący stronę duchową; także i ten odpowiadający materii jest skurczony. W tym rysunku powracam do grubszej linii konturowej, co jest uzasadnione formalnie. Ciemne płaszczyzny, zdają się przeplatać z jasnymi. Minimalistyczny obrazek, a jednocześnie czytelny i konkretny. Jest to jeden z moich najbardziej ulubionych prac z cyklu Dwa światy.
Tak przeglądając swoje prace zorientowałem się, że na swoim blogu nie opisywałem jeszcze pierwszej części z cyklu Dwa światy! Cóż za niedopatrzenie 🙂
Praca „Dwa światy” to nie początek mojej przygody z piórkiem i tuszem chińskim. Wcześniej były próbne rysunki na szkicowym papierze. Niemniej jednak, moment w jakim zacząłem rysować duchowe rzeczywistości połączone z materią, stanowi dla mnie duży przełom i ten cykl jest dla mnie dziś bardzo istotny. Zacząłem bowiem dostrzegać duże możliwości kreacji w dziedzinie rysunku, który stopniowo coraz bardziej uważałem i szanowałem, stosując coraz to lepsze papiery; Hahemuhle o dużej gramaturze, jeden przeznaczony do technik wodnych, a drugi z gatunku tych szlachetnych, stosowanych do grafiki warsztatowej. Oba świetnie się sprawdzają w tworzonych przeze mnie rysunkach. Tusz łatwo wchłania się, tworzy matową warstwę czerni, a kreski stawiane na takim podłożu są bardzo delikatne.
„Człowiek-Iluzja bezpieczeństwa” jest kontynuacją pracy „Człowiek-Zapomniany świat”. Zresztą, całe moje tworzenie kręci się wokół człowieka, jego problemów, stanów wewnętrznych. Odnosi się ogólnej kondycji ludzkiej. Do tego co dziś zapominane, odsuwane, wypierane. A przecież nic co ludzkie, nie powinno być nam obce. Mam na myśli ogólnie nasze emocje oraz konflikty wewnętrzne; rzeczywiste pragnienia, obawy czy nawet strach. A poczucie bezpieczeństwa najbardziej zapewnimy sobie odnajdując je w środku naszej istoty, a nie na zewnątrz poprzez zaspokajanie potrzeb tzw. fałszywego ego.
„Człowiek-Zapomniany świat” jest miniaturą graficzną, powstałą na bazie rysunku (z 2013 roku), wykonanego tuszem i piórkiem, o tym samym tytule. Myślę, że temat jaki staram się przedstawić w tym wizualnym przedstawieniu, jest dzisiaj bardzo istotny. W czasach, kiedy wewnętrzne potrzeby człowieka schodzą na dalszy plan. A problem jest na tyle głęboki, że wolimy tkwić przed telewizorem albo pracować ciężko ponad godziny dla chociażby kupienia nowego samochodu (czy dla rat za niego), byle tylko nie stanąć twarzą w twarz ze samym sobą. Bo i to jest największa sztuka oraz najcięższa lekcja dla każdego.
Pracę charakteryzuje „toporność” przedstawianego kształtu, podkreślona poprzez zastosowanie białego tła, które stanowi mocny kontrast do czerni, uzyskanej z drewnianej matrycy i farby drukarskiej. Sama forma jest, jak sądzę, typowa dla mojego tworzenia. Na jednolitej plamie, obrysowującej postać mężczyzny ukazanej od tylu, wyciąłem mnóstwo małych kwadracików, prostokącików czy innych figur geometrycznych, które w niektórych miejscach składają się na większe elementy, naśladujące obiekty znane ze świata rzeczywistego.
Rysunek „Dualizm” przedstawia człowieka podzielonego na dwie części. Dolną, pokazującą silne osadzenie na ziemi, górną ciągnącą w świat duchowych wartości. Występuje ciągłe zmaganie się tych dwóch przeciwnych biegunów świadomości, chociaż nade wszystko trzymanie w uwięzi tego drugiego.
Taka miniaturka z drewnianej matrycy. Również, analogicznie do poprzednich drzeworytów, trochę w stylu fotograficznego aktu, wykonanego przy słabym oświetleniu. Czarne tło przedstawienia graficznego, niejako z marszu konstytuuje, podpowiada interpretację ciemnego otoczenia dla wyobrażenia kobiecego ciała; bo i też ono nie tyle, że nie jest realistyczne, ale przede wszystkim ukazane w sposób różnorodny, przy pomocy odmiennych form i sposobów stylistycznej wypowiedzi.
Rok 2012 był dla mnie wyjątkowym czasem odkrywania, poszukiwań zarówno zewnętrznych jak i wewnętrznych, także wyrażania emocji. Na tamten czas, tematyka aktu stanowiła dla mnie idealne pole do obrazowania, czy może inaczej, notowania napotykanych zdarzeń.
Kolejny mój trochę starszy drzeworyt-miniatura, ten z 2012 roku. Zasadniczym elementem figury w tej grafice, jest fragment, mający naśladować plecy kobiety. Światła i cienie uzyskane są dzięki wzajemnemu przenikaniu się mniejszych lub mniejszych kształtów, przypominających figury i bryły geometryczne, czy inne, bliżej nierozpoznawalne formy materii. Oto moja nieszablonowa interpretacja kobiecego aktu, w tym konkretnym przypadku tylniej jego części.
Praca z 2012 roku stanowi kontynuację cyklu, rozpoczętego w 2011. Wykonanie w jeszcze ciemniejszym tonie, bo tło jest czarne, a do tego jeszcze postać bardzo słabo oświetlona. Grafika może odrobinę w stylu fotografii aktu, wykonywanej w słabym świetle, w sposób tak lubiany przez niektórych fotografików.
Okres powstawania tego drzeworytu, jest zgoła odmienny od tego, co jest teraz. Dużo smutku w tym przedstawieniu, połączonego z zadumą, ale negatywną raczej, wypełnioną cierpieniem, być może intensywnym rozmyślaniem. Po dość długim czasie od wycięcia tej matrycy, wyraźnie dostrzegam negatywny wydźwięk kompozycji. Wówczas sporo osób mi zwracało na to uwagę, ja zaś dziwiłem się, ale dzisiaj widzę że Ci, którzy tak mówili wtedy, mieli rację.
Drzeworyt „Zbłąkana”, to miniatura rozmiaru 20×15 cm. Nie jest to już nowa praca, to rok 2011, było nie było 🙂 Jednak doszukałem się, że jej nie prezentowałem jeszcze na swoim blogu. Inna sprawa, że czuję duży sentyment do tej miniaturki, jako że to mój pierwszy drzeworyt miniatura a i także prawie drzeworyt w ogóle. Byłem wówczas dopiero po pierwszych doświadczeniach z drzeworytami o rozmiarach 42×60, których nie zdążyłem jeszcze ukończyć. Natomiast miniaturę „Zbłąkana” wyciąłem, dokonałem korekty i od razu odbiłem w nakładzie 9 sztuk.
„Zbłąkana” jest przedstawiona w dużym zaciemnieniu. Tło jest prawie czarne, piszę „prawie” ponieważ tworzywem dla matrycy jest drewno i dostrzegalna jest w tej czerni cała jego wewnętrzna struktura. To dlatego polubiłem technikę drzeworytniczą. Brak jest bowiem takiej „pełnej” czerni, która mnie jawi się sztuczną, plastikową, nienaturalną w każdym razie.
Późniejsze moje drzeworyty już są pozbawione tego niewyciętego drewna w tle. Jest ono białe. Drzeworyty, które aktualnie wycinam, nie mają już nawet ani czerni, ani bieli na drugim planie. Dlatego że w całym obrazie trzymam się szarości.
Powstał już rysunek „Dwa światy XXI”, myślę że to całkiem ładna liczba. Jak widać, przedmiot moich poszukiwań, kształtem ciągle upodabnia się do większości prac z tego cyklu. Sama forma jest zdecydowanie bardziej uproszczona, nie tak skomplikowana, jak w wielu poprzednich „Dwóch światach”.
Moją intencją było ukazanie charakteru materii, z jakiej składają się obszary świata materialnego i duchowego. W materialnym „budulec” jest cięższy, bardziej zagęszczony, ciemniejszy. W końcu to podstawa, której zadaniem jest trzymać, być podporą dla całej reszty. W duchowej części, to spoiwo, rozciągające się przez bezkresną przestrzeń jest zdecydowanie bardziej subtelne, stanowi sieć, łączącą wiele jednostek świadomości. W dodatku sięga do świata fizycznego, wpływa na niego, przenikając czy łącząc się na głębszym, atomistycznym poziomie. Jednak tę integralność obu obszarów, staram się odkrywać i podkreślać w cyklu „Dwa światy” już od dłuższego czasu, conajmniej od chwili gdy te zaczęły się łączyć.
Kolejne fotografie, te akurat archiwalne z wyjazdów wakacyjnych. Niektóre z nich są zrobione aparatem małoobrazkowym Lomo lc-a. Można dopatrzeć się, że mają trochę zbyt duże ziarno i niewłaściwą tonalność, ale to nie dlatego, że coś źle zrobiłem. Popsuł je zakład wywołujący filmy fotograficzne. Już wtedy bowiem, fotografia oparta na materiale światłoczułym mocno wychodziła z użycia i delikatnie mówiąc, w jednym z firmowych punktów (nie byle jakim) z którego usług korzystałem, odczynniki chemiczne nie były pierwszej świeżości. Moją winą zaś może być to, że swoje filmy Fuji powierzyłem wówczas w tym miejscu, miast zanieść je do niezależnego, profesjonalnego usługodawcy. W poście prezentuję zdjęcia z 2010 roku, z Zakopanego i Smokowca (po stronie słowackiej). Czytaj dalej
Kolejny wpis dotyczący fotografii. Tym razem umieszczam fotki, wykonane aparatem cyfrowym. Ulice, miejsca z polskich miast (wyjątkiem jest czeski Cieszyn). Są to zdjęcia, zanotowane między 2013 a 2014 rokiem.
A notowałem to, co mnie zainteresowało. Człowieka na tle pejzażu miejskiego, wystawę sklepową, oficynę sklepu, jadącego rowerzystę czy młodych ludzi, wchodzących do kina. A moją intencją było uchwycenie – interesującego wizualnie – obrazu fotograficznego. Czytaj dalej
Dziś trochę powracam do fotografii klasycznej. Wstawiam na blogu sebastianskowronski.com zdjęcia w tak zwanym nurcie fotografii ulicznej. Fotki „pstryknięte” aparatem LOMO małoobrazkowym. Ba, jedno ze zdjęć, to kwadratowe, jest zrobione aparatem średnioformatowym 6×6. Na czarno-białym filmie światłoczułym. Jak dziś mało osób pamięta, że kiedyś tak się robiło zdjęcia. A do tego, te jeszcze sam wywoływałem. Najpierw film, potem odbitki naświetlałem w domowej ciemni. Było z tym dużo pracy, ale z pewnością warto było.
Czytaj dalej
„Dualizm 3” to kolejny kolorowy rysunek, wykonany tuszem akrylowym. Zastosowałem w nim 2 barwy, czerwoną i niebieską, lecz także kolor biały, rysując nim na niektórych, niebieskich płaszczyznach. Wizualnie może się wydawać, iż kolorów jest więcej, a to za sprawą dwóch sposobów nakładania tuszu; z użyciem piórka oraz pędzla, uzyskując dzięki temu odmiennie utworzone płaszczyzny koloru, przy pomocy kreski oraz plamy, a przez to wrażenie dodatkowych barw w kompozycji.
Temat dualizmu był już przeze mnie podejmowany, tak w rysunku, jak i w grafice. Moją motywacją ku temu jest ukazanie ogromnych przeciwności, dwóch skrajnych biegunów, na których opiera się otaczająca nas rzeczywistość. Ten podział ujawnia się w głębokich rozwarstwieniach istoty człowieczej, które mają wpływ na ciało, a także na umysł oraz ducha.
„Dwa światy XX”. Kontrast między „górą” a „dołem”, fizycznością a duchowością. Podstawa w jednym tonie, z białymi elementami wkomponowanymi do wewnątrz. Górna część kompozycji zróżnicowana i tonalnie, i pod względem kształtów, ma przyciągać uwagę. To tutaj, w pierwiastku duchowym jednostki ludzkiej, upatruję podłoże prawdziwej natury Człowieka, źródło wiedzy o nim samym. W opisie do wcześniejszego rysunku tego cyklu prac, „Dwa światy XIX”, pisałem o istocie podstawy, jej ważności dla codziennej egzystencji człowieka. Owszem, bez tej bazy, właściwego podłoża, „zdrowe” poruszanie się w rzeczywistości będzie utrudnione. A w tym miejscu, w obszarze duchowym, jest cała esencja, podglebie, jakby punkt wyjścia, Matka naszego istnienia.
Dualizm 2 otrzymał troszkę dodatkowych kolorów, niebieskiego i czerwonego (taki coś w stylu purpury bardziej). Jest to kolejna praca, z której wynika, że barwy zaczynają mieć stopniowo coraz większe znaczenie w mej twórczości.
Już w samej formie czarno-białej widać pewne podzielenie, a to za sprawą ciemnych i jasnych obszarów. Ciemne, mogą sprawiać wrażenie, iż leżą gdzieś w głębi przedstawianego ciała. A więc łączą się znaczeniowo z wnętrzem człowieka, jego duszą, jestestwem. Jednocześnie z tym czuję, że to taki istotny podkład (grunt) pod to, co tworzymy czy jak żyjemy na zewnątrz. Za to jasne obszary wychodzą, same przybliżają się do oglądającego rysunek, wyrażają płynięcie do innych istot, tworzenie relacji, coś odkrywają.
W kolorze także jest rozłam. Niebieski odbieram jako spokój, to ta prawdziwa natura istoty ludzkiej, czerwień rozumiem jako jej przeciwieństwo, z którym walczy. I człowiek nie wygra, dopóki nie zrozumie, iż tak naprawdę walczy z samym sobą.
Zupełnie nowy, świeży rysunek, wykonany tuszem i piórkiem, z cyklu Dwa światy – numer już XIX. Znacznie różni się od wcześniejszych prac. W ostatnim czasie zacząłem zastanawiać się, czy nie czas już kończyć temat duchowych światów. Sądzę teraz, iż to wykonanie pokazuje, że byłoby za wcześnie na taki krok. Forma o zdecydowanie mocnym zarysowaniu podstawy, takim akcentującym wręcz. A ostatnie moje obrazki „Dwóch światów” już „tradycyjnie” w jednym kawałku. Ten akcent na materię, fizyczność, nie jest zapewne przypadkowy. Określa ważność, priorytety; pokazuje, że do zbudowania czegoś silnego, odpornego na wszelkie życiowe zawirowania, niezbędny jest mocny, wytrzymały fundament.
Nie jestem pewien, może to mylne odczucie, ale trochę to wygląda tak, jak ucieczka. Świat fizyczny gdzieś odchodzi, upada, może wymaga przebudowy albo nawet zbudowania na nowo, od podstaw.
W świecie mentalnym dostrzec można wyodrębniającą się jego część. Jest jasna, najjaśniejsza w całym przedstawieniu rysunowym, może świadczyć o pozytywnych zmianach, których nie należy się obawiać. Powstania czegoś nowego, takiej siły kreującej, zarówno w obrębie fizyczności, jak i duchowości. Linie ciągnące się poprzez całą rysunkową kompozycję, podtrzymające całość, sugerują nieuchronny proces lub cykl, jako coś naturalnego, być może „zapisanego”, więc próby jego hamowania na nic się zdają.