Nieprzerwany sen ludzkości jest na tyle głęboki, że wydaje się, iż niepotrzebna jest jedność z Naturą, Matką Ziemią i pośrednio samym sobą. Jednak znaczenie ciała, jako łącznika pomiędzy światem niefizycznym a materialnym, jest nie do przecenienia. Kończyny służą do wyrażania się w Materii. Stopy umożliwiają przemieszczanie się w eksplorowanej przestrzeni czy ręce konkretne oddziaływanie na środowisko, bez czego ogólny postęp człowieka byłby niemożliwy. Fizyczna manifestacja, jako żeńskiego aspektu Boga, do pełnego funkcjonowania potrzebuje męskiego przewodnika, najważniejszego Boskiego pośrednika. Fizyczny organizm stale pozostając odbiornikiem Inteligentnej Energii, daje możność duchowej łączności z całą istotą i skrawkiem rzeczywistości, w jakiej się ona znajduje, a w którą wnika za sprawą rozbudzonej jaźni.
Martwe ciało, podobnie i nieżywy umysł, funkcjonuje schematycznie, a energia krąży w nim zbyt wolno. Mechanicznie wykonuje polecenia nieświadomego, bardzo mocno podzielonego umysłu. Piotr Pasiewicz również nie jest od tego wolny. Jednak kierujący nim Duch „luzuje” niematerialne więzi i niezwykle intensywnie stara się doprowadzić do radykalnej zmiany. Popycha artystę do działań, aby z każdą chwilą wewnętrznie scalać się i wyswobadzać z myślowych ograniczeń.
Najważniejszą rzeczą jest poczuć całą niemoc i… ponownie nawiązać połączenie ze swoim mentalnym podłożem. Spacerując bosymi stopami po przewróconym pniu drzewa, Pasiewicz pragnie doświadczać Natury w każdym możliwym stanie, a także mając świadomość jej ogromnej ważności dla człowieka, wesprzeć w trudniejszych momentach. Jednocześnie twórca, znając aktualną psychofizyczną kondycję człowieka, w sposób symboliczny identyfikuje się z leżącym drzewem.
autor tekstu: Sebastian Skowroński
autor performance: Piotr Pasiewicz
fot. Sebastian Skowroński